W marcu jak… na biegunie północnym

Dziś Pierwszy Dzień Wiosny.
Jednakże Wiosna chyba na L4, bo jak inaczej interpretować to minus cztery za oknem i dziesięć centymetrów śniegu wszędzie. Z urlopu można by taką Wiosnę odwołać, a z L4? Co najwyżej ZUS nasłać.
Marzanny nie ma jak utopić, bo Warta zamarzła.
Dziś w porannym programie radiowym słuchacz pytał, gdzie można kupić wielkanocną choinkę… Rok w rok narzekamy, że nie ma śniegu na Święta. To teraz będzie – tyle, że na Wielkanocne. Zając w tym roku „na zająca” dostanie nauszniki.
Muszę się wybrać na zakupy, po jakieś bibeloty w świąteczne uszasto – jajeczne motywy przewodnie. Potrzebuję też trochę świątecznej atmosfery – najlepiej takiej w sprayu, do rozpylenia w pomieszczeniach. Z roku na rok coraz trudniej o nią. Bagatelizuję te Święta coraz bardziej. Zaniechałam zwyczaju chodzenia ze święconką; pisanek nie chce mi się robić, bo sobie nabrudzę tymi tam farbkami w świeżo wypucowanej kuchni; ER mazurka nie lubi – a ja białej kiełbasy. Postu przestrzegać – nie mam zamiaru, bo od prawie siedmiu miesięcy jestem ciągle głodna. Po takim postnym piątku zachowałabym się pewnie jak ten termit z bajki o Psie „O maj darling” Huckleberry’m. Może jak EF trochę podrośnie i trzeba Go będzie wdrożyć w rodzinne tradycje, to się zmobilizuję, wyguglam sobie wielkanocne zwyczaje i będziemy się bawić.
Nie wytrzymali i skomentowali