To był fajny dzień

3 września 2013 autor:

Po pierwsze – w miarę się wyspałam. „W miarę”, bo podejrzewam, że dobrze wyśpię się dopiero na emeryturze, chociaż wtedy też pewnie nie, bo dzięki ostatniej reformie systemu emerytalnego, prawdopodobnie jej nie dożyję.
EF buszował od wpół do siódmej, zarządziliśmy tedy wstanie. Po smacznym śniadanku (zrobionym przez ER) trochę zabawy, trochę pobieżnego ogarniania domu i EF zaczął trzeć na przemian osmarkaną klukę i oczy. Położyłam syńcia lulu a sama przystapiłam do obrabiania 2 kg mięsa pochodzenia drobiowo – świńskiego, prania, układania, gotowania obiadków, itp.
EF spał przeszło dwie godziny, co pozwoliło mi na ukończenie wszystkich czynności bez żadnej presji. W nagrodę za te dwie godziny dla mnie, EF dostał frykasy na obiad a potem popędziliśmy chyżo na huśtawki, bo pogoda ładna i trzeba korzystać.
Po obiedzie wyruszyliśmy natomiast z misją obucia małych stóp, które drepczą coraz chętniej.
Jak się okazuje, zakupić odpowiednie obuwie dla roczniaka z podziałem na te „na dwór” i te „do domu” – w braku stosownego doświadczenia rodzica, braku kompetencji sprzedawców i braku zadowalającej oferty sklepów sieciowych, sprawą prostą nie jest (!), ale od czego jest telefon do przyjaciela?
Wróciliśmy z tarczą na spóźnioną kąpiel do domu.
EF wytrąbił na dwie raty mleczywo w ilości 240 ml i zapadł w sen.
Na koniec pomachałam jeszcze trochę mopem i zasiedliśmy tedy z ER z kieliszkiem wina (zamiast kwiatów) do oglądania pełnego metrażu. ER zasnął.
Jakoś w międzyczasie stałam się dziś starsza o kolejny rok, co zostało skwapliwie odnotowane przez szacowne kolegium rodzinno – przyjacielskie.
Spośród wszystkich życzeń, wybieram te od Taty vel. Dziadziusia – wyczerpujący katalog moich potrzeb.
Dzień bez pośpiechu, bez stresu, bez presji. W dobrym humorze. W towarzystwie EF i ER. Pogodny, efektywny.
Czego więcej potrzeba do szczęścia?

Podobne wpisy

Podziel się

1 komentarz

  1. Spóźnione, ale szczere życzenia:)

    Tak tak, mężczyzna też tu zagląda:)

    Niesamowite, jak po narodzinach dziecka zaczynamy cieszyć się zwykłym, leniwym, po prostu nudnym dniem. Po czasie zapominamy nawet, jakie mamy hobby – w CV wypada wpisać „Dziecko”. I nie czuj się z tego powodu zgnuśniała – inni też cierpią na tę przypadłość:)

    Wybór butów – znamy to. Ja i tak do dziś nie rozumiem, dlaczego te dziecięce kosztują więcej od „dorosłych”. A już szczególnie, dlaczego moje chińskie „klapki ogrodowe” w rozmiarze „45” kosztowały 12 złotych, podczas gdy córowe „21” – 29 złociszy. Spisek, masoneria, kapitalistyczna hucpa.

    Pozdrowienia dla EF-a od wujka – choć ja i tak będę tu używał zwrotu „Menago” 🙂

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *