Równowaga w przyrodzie

Zaspałam do fabryki. W sumie nic wielkiego. Każdemu się w końcu musi to przytrafić. Budzik w komórce spisał się znakomicie. Zadzwonił, jak co dzień, o piątej dwadzieścia – na co natychmiast zareagowałam (bo przecież może obudzić ERa a co gorzej – EFa), ale ponieważ EF zdążył już swoje wypić przed budzikiem i dalej spał w najlepsze, rozwalony jak pasztetowa, to wynegocjowałam od budzika 20 – minutową drzemkę. Mój telefon przewiduje takie długie drzemki. Lubię go za to.
Budzik konsekwentnie zadzwonił po dwudziestu minutach, więc poinformowałam go, że już, już wstaję, tylko się jeszcze przeciąąąąągnę. Niechybnie, przy procesie przeciąąąągania się – zamknęłam oczy. To mnie zgubiło.
Obudziłam się o 6:18. Jasne, nadal wcześnie. Jest tylko mały szkopuł, że ja o 6:25 zazwyczaj wychodzę z domu… Takiej sprawności i szybkości działania to mogłyby mi pozazdrościć nawet navy seals. Fakt, herbatki już nie wypiłam, ale pełen makijaż – zrobiłam, a jakże!
Cudem jakimś nie utknęłam w korku, który zaczyna się średnio o 6:40 i udało mi się jeszcze zaparkować na przedostatnim miejscu „dla zasłużonych” pod fabryką. Miejscami „dla zasłużonych” nazywam te marne parę stanowisk bezpośrednio pod budynkiem, które są regularnie obstawione przez pracowników, cierpiących na insomnię. Jednym słowem: kto rano wstaje, temu fabryka fajne miejsce postojowe daje 🙂
Dzień następny. Dzień Świstaka. Budzik dzwoni. Ja się podrywam, lecę do łazienki, woda na herbatkę już wstawiona, jedną ręką dłubię soczewką w oku, drugą ręką wciągam spódnicę. Szybko, szybko. Ale w zasadzie, czemu szybko? Cholera, nie włączyłam drzemki. Jest 5:50 a ja już w sumie mogę wychodzić do pracy…
Cudnie się jedzie o tej porze przez miasto. I parkuje na pierwszym miejscu ‘dla zasłużonych”.
Jak dla mnie możesz sobie robić co drugi dzień takie 20 min drzemki 🙂 czy ktokolwiek zauważył Twoje spóźnienie?