Pępowina nadal mocno trzyma

17 lutego 2014 autor:

Nadszedł ten moment, gdy zdecydowałam się po raz pierwszy zostawić EF samego na noc.
Tzn. nie, żeby zupełnie samego – wszak ma niespełna półtora roku i „aż tak” samodzielny nie jest.
Tzn. bez mamusi.
Nadarzyła się ku temu podwójna „okazja”.
Najpierw nasi przyjaciele zaprosili nas do siebie, na wieczór przy napojach uprocentowionych, mając w zamiarze podrzucić swoją małą księżniczkę dziadkom. Potem okazało się, że na skutek pomyślnej koniunkcji planet, do rodzinnego miasta akurat w ten sam weekend, ściągają przyjaciele z czasów liceum.
Spotkanie takiego gremium zdarza się średnio raz na 1-2 lata, gdy akurat któryś z przyjaciół zawiera związek małżeński. Z racji faktu, że większość już w takowych związkach tkwi, maleją szanse na cykliczne spotkania w przyszłości.
Omówiliśmy szczegółowo temat z Dziadkami, że zostawiamy EF z Nimi w sobotę o godz. 17:00 i wracamy do bezpośrednich czynności rodzicielskich dnia następnego, w okolicach godziny 14:00.
Baaaaardzo przeżywałam pozostawienie dziecka, bez mojej opieki, prawie na 24h…
Zaczęłam przeżywać już w poniedziałek poprzedzający sobotę.
Żeby mieć jasność: ufam moim Rodzicom i wiedziałam, że sobie poradzą.
Ja natomiast sobie z tym nie radziłam.

…..

Ile czasu ma nagle rodzic, gdy nie ma pod opieką dziecka!
I jaka pustka go otacza, gdy co 5 minut nie przybiega do niego mały berbeć z rozgniecioną w rączce mleczną kanapką/jednym butem wyjściowym/zdekompletowaną zabawką, oczekujący atencji.
Można się nagle skupić na jednej czynności.
Można zacząć nowy wątek rozmowy z przyjaciółką, w ciągłości po wyczerpaniu poprzedniego.
Można w dowolnym miejscu położyć kubek z gorącą kawą.
Nie trzeba patrzeć pod nogi, bo piłeczki i klocki nie zostały rozrzucone po podłodze.
Można rechotać na całe gardło bez obaw, że się obudzi dziecko.
Można się spokojnie napić alkoholu, potańczyć na parkiecie i wrócić do domu taksówką.
Można spać do dziesiątej.

Mając świadomość tego, ile można, kubek z kawą odkładam w bezpiecznym miejscu, na wysokości co najmniej 120 cm od ziemi (EF ma 86 cm od ziemi).
U przyjaciół wypijam 2 kieliszki wina i jednego drinka w knajpie. Wsiadam do taksówki i cały czas czujnie obserwuję kierowcę, czy aby nie zasypia za kółkiem.
Budzę się rano o 5:30, jak co dzień, bo to pora na mleko, ale zasypiam jeszcze przypominając sobie, że dziś mleko serwuje EFowi Dziadziuś.
Budzę się ponownie przed ósmą i zastanawiam się, czy wypada już zadzwonić do moich rodziców i zapytać, czy wszystko w porządku. Uznaję, że wypada wytrzymać jeszcze z pół godziny.
Następnie dostaję szczegółowe sprawozdanie od mojego Taty z przebiegu wydarzeń, począwszy od godz. 17:00 dnia poprzedniego, okraszone epitetami pod adresem EF (tj. jaki to pogodny, radosny, miły, ujmujący, cudowny, mądry, bystry… mały chłopiec i z nieukrywaną dumą – Ich wnuk).
Jestem dumna z moich Rodziców.
Jestem dumna z Ich wnuka.
Jestem rozbawiona własną histerią.
Jestem … mamą.

Podobne wpisy

Podziel się

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *