“Put your hands up in the air…”

2 sierpnia 2013 autor:

EF od dwóch dni nagle, sam z siebie, nauczył się robić „kosi, kosi łapki”.

Zaczyna klaskać łaputkami, ilekroć Go coś rozbawi.
Tzn. tak myślę, że wtedy właśnie.

Tym „czymś” potrafi być własne odbicie w lustrze, zbyt długie bezczynne siedzenie na podłodze, ta sama melodyjka z zabawki, włączana non stop od ostatnich 15 minut, usilna prośba „o kosi” ze strony ERa… Z mojego punktu widzenia, „kosi, kosi łapki” EFa jest jak pogoda – niemożliwa do przewidzenia.

Co więcej, EF zaskoczył na pokazywanie, jaki jest duży. Pokazuje mniej więcej w tych samych okolicznościach, co „kosi” – w tylko i wyłącznie sobie znanym momencie, i z tylko i wyłącznie sobie znanych przyczyn.

Niekiedy EF uznaje, że „kosi” wypada zrobić jednocześnie z pokazaniem swojego wzrostu, co manifestuje poprzez klaskanie sobie nad główką.

Że też nie mógł się tego nauczyć miesiąc wcześniej.

Pojechalibyśmy na Opener, Woodstock albo Jarocin i dali w trójkę czadu.

Bo EF potrafi przy okazji jeszcze zupełnie zdrowo krzyknąć 🙂

Oczywiście, jeżeli akurat ma na to ochotę i pod warunkiem, że trzyma się Go akurat na rękach, koło swojego ucha.

PS. Dziś mija tydzień od zagubienia mojej obrączki. Na serdecznym palcu – ogromny pierścień z onyksem. To tylko zastępstwo na czas określony.

 

Podobne wpisy

Podziel się

1 komentarz

  1. ER

    Gdyby było mniej decybeli, same ballady, to spokojnie moglibyśmy się z EFem wybrać na koncert SOAD. Z klaskaniem nad głową daje radę, podskakiwać umie, rozpierduchę też zrobi, ale decybele? Nieeee. Na takie pieprznięcie to EF jest jeszcze za mały.
    Następnym razem może…

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *