Nieuniknione
Stało się to, czego nie przewidziałam. EF jest samodzielny i postanowił się sam odcycusiować.
Chodzę jak w transie i nie mogę w to uwierzyć. Nie byłam na to przygotowana. Miało to nastąpić pod koniec miesiąca i to z mojej woli! Łagodnie, systematycznie, konsekwentnie. Aha, i w trakcie mojego urlopu.
Taki był plan. Ale jak widać, chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz Mu o swoich planach.
W tym wypadku Bogiem jest EF, który już dwa dni temu, mimo upałów subtropikalnych, kręcił nosem na popołudniowe mleko po to, aby wczoraj rano zamanifestować swoje zdanie awanturą, wyginaniem się do tyłu w pałąk, wierzganiem, odpychaniem się ode mnie, machaniem kończynami górnymi (nie powiem, dostało mi się z liścia), wprowadzając przy tym ogólną domową dezorientację, dezorganizację, konsternację i doprowadzając mnie do łez. Popołudniu – powtórka z rozrywki i jeszcze więcej mojego żalu.
EF mało pije. Do tej pory moje mleko było jedynym pewnym źródłem dostarczania mu płynów. Ale EF obraził się na źródełko. Bojąc się odwodnienia, wpompowałam wczoraj w Niego 2/3 dużego bobofruta. Wieczorem dostał tradycyjną od miesiąca butlę modyfikowanego i zasnął w najlepsze.
Z bólem serca odciągnęłam tedy pokarm, którego cholera nadal mam sporo.
Nie wiem, co robić. Odciągać dalej i podawać EFowi butelką (bo w ten sposób pije chętnie), czy uciąć ten temat po męsku.
Poczytałam już o tym co nieco, a jakże. Podręcznikowy przykład, jak to dziecko w okolicy pierwszego roku życia nagle odmawia piersi, czynią tym samym swoją matkę totalnie wygłupniętą i wpędzając ją w depresję (na podłożu emocjonalno – hormonalnym), porównywalną do tej poporodowej.
Czuję się odtrącona, obrażona, jest mi przykro. Nie mogę się pogodzić z tym, że ten cudowny okres maleńkości mojego dziecka kończy się bezpowrotnie. Nie, nie chciałam karmić do piątego roku życia (bez patologii mi tu!). Ale jeszcze ten ostatni miesiąc Jego niemowlęctwa. Żeby się przygotować na to psychicznie, ustrojowo i organizacyjnie.
A tu chlup! Od razu na głęboką wodę.
Zadzwoniłam do Autorytetu, czyli do mojej kochanej położnej. Potwierdziła wszystko, co powiedziałam i zasugerowała odciągać coraz rzadziej i podawać butelką. Czasochłonne, pracochłonne, ale zdrowsze dla EF i dla mnie. Wybór oczywiście należy do mnie.
To ja sobie pierw trochę popłaczę.
o jejku. Musze EF w koncu dostarczyc ten organizer bo sie chlopak gubi:) A tak na serio to bravo EF, pieknie uczysz sie samodzielnosci, wytrwalosci I konsekwencji w podejmowanych decyzjach, juz sobie wyobrazam mnogie sposoby, na ktore Mamaga probowala Cie przekonac do wykonania planu hahahha:) pozdrawiamy I zyczymy dalszych sukcesow:)