„Kulfon, Kulfon, co z Ciebie wyrośnie…”

EF wszedł w fazę klepania. Oklepuje, zaklepuje, poklepuje wszystko w zasięgu swoich pulchnych łaput. W końcu dostał mu się w rzeczone łaputy Zielony Słoń.*
*Zielony Słoń, wzrostu ok. 25 cm, z plastikowym korpusem, pluszową trąbą, głową etc, będący prezentem od Joanny, jest ulubioną zabawką całej rodziny, albowiem nie wydaje dźwięków, wiercących dziurę w mózgu (co nie jest bez znaczenia w drugiej godzinie zabawy).
Tak więc EF siedzi na swoim tronie do karmienia i wywija Zielonym Słoniem.
W końcu, tarmoszony na wszystkie strony świata Zielony Słoń – upada EFowi trąbą do dołu, demonstrując tym samym swoje plastikowe cztery litery.
No to EF go – pac, pac, łaputą po tych literach.
Na co Zielony Słoń: „Hihihihihi, łaskoczesz!” Pac, pac, pac. „Hihihihi, ale fajnie!”.
Armagedon, apokalipsa, zboczoność :>