Kałuże małe i duże
EF znowu nasiusiał na podłogę i nie widzi w tym nic niestosownego.
Jak trafnie zauważył ER – nauka samodzielnego korzystania przez dziecko z toalety (a na razie, z nocnika), przypomina sprowadzenie do domu szczeniaka. Cała podłoga zabezpieczona gazetami, a szczeniak i tak leje na ich łączeniu. Przetrzymywany w kuchni na posadzce, robi wyłom z barykadzie i leje na dywan. Ot, mniej więcej.
Dziękując opatrzności, że mam w domu tylko jeden dywan (który na czas nauki podlega zrolowaniu i zabezpieczeniu pod łóżkiem), zmieniam mokre majtki na suche z Zygzakiem McQueenem.
Patrząc wymownie w duże szaroniebieskie oczy EF, tłumaczę hasłowo, odpowiednio akcentując: „Maaamaa, siusiu!”, „Chcesz siusiu?”, „Tak ,czy nie?”.
Pierworodny spoziera na mnie rozumnie. No, w końcu. Chyba pojął. Toć, co to za frajda, chodzić po domu w mokrych majtkach?
Idę wywiesić przesiusiane majtki i spodnie na balkon.
Wracam.
EF stoi na krawędzi nowej kałuży, ochoczo w niej plaskając.
No kurde, coś nie zadziałało. Może zbyt mało powtórzeń tego „Maaamaa, siusiu!”?
Idę do łazienki po szmatę do podłogi, nakazując EF bezwarunkowe stanie w miejscu (i nie rozprzestrzenianie moczu, gdzie popadnie), mantrując wyraźnie i głośno „Maaamaa, siusiu!, Maaamaa, siusiu!, Maaamaa, siusiu!”.
Może za szybko zmieniłam te majtki na suche? Może trzeba organoleptycznie uświadomić dziecku istotę przemoczonych gatek? Przetrzymuję EF w mokrych badejkach przez pół godziny, licząc na to, że dziecku zrobi się w końcu nieprzyjemnie i samo się upomni. Ale skądże! Klocki absorbują całą uwagę EF. Za chwilę mam trzecią kałużę, bez jakiejkolwiek sygnalizacji.
Cholera. To jednak niehumanitarne. Dziecko chodzi w mokrych majtkach, jest mu zimno, to nic dziwnego, że siusia. To fizjologia. Zmieniam majtki i ubieram skarpetki na nóżki EF. Do końca wieczoru obywa się już bez kolejnej kałuży, ale pewnie dlatego, że EF co miał, to już wysiusiał.
Podliczam ilość zużytej bielizny w ciągu jednego popołudnia i wieczoru.
Trzy pary majtek. To połowa naszych zapasów.
W tym tempie, muszę chyba obrabować Smyka i liczyć na ciepłą aurę, aby proces schnięcia był wprost proporcjonalny do procesu zużywania.
Uwaga, ściepa narodowa! Przyjmę wszelkie, nieróżowe majtki w rozm. 98-104.
Nie wytrzymali i skomentowali