Dzień odchamienia

16 czerwca 2013 autor:

Dzień odchamienia

Poszliśmy z ER do kina (!!!). Na Star Treka, bo ER bardzo chciał zobaczyć w trzy-de. No dobra, ja też chciałam zobaczyć, bo akurat napiżdżające się statki kosmiczne w trzy-de są widowiskowe.

Po raz pierwszy od prawie 10 m-cy. To nie to, że wcześniej było to awykonalne. Ale tak sumarycznie – jakoś nie mieliśmy mobilizacji, chęci wyjścia z domu, sił… Sił było chyba najmniej. I czasu. I kolejnej wizji logistycznej. Ale w końcu się przemogliśmy.

A było to tak:
Pierw na tydzień przed planowanym wyjściem, postanowiliśmy zacząć urabiać Babcię, czy byłaby skłonna… nie zechciałaby… nie raczyłaby… zaopiekować się EF przez dodatkowe 3 godziny w sobotę, albowiem szacowni rodzice EF (to o nas :P) powzięli zamiar pójścia do kina.
A Babcia od razu na to: no pewnie! A potem przyjedziecie do nas na obiad!
No i jak tu nie kochać Babci?

Nadeszła sobota. Wstaliśmy za późno i grzebaliśmy się ze śniadaniem, ale w zasadzie było to do przewidzenia, zważywszy na uprzedni tydzień, z naciskiem na piątek in re.

W końcu, po zabraniu odpowiedniej ilości jedzenia dla EF, ciuchów dla EF, pieluch i chusteczek – a jakże – też dla EF. No i zabawek. I wózka. I tysiąca innych rzeczy – „na wszelki wypadek”, wyruszyliśmy do Babci z półgodzinnym opóźnieniem. I utknęliśmy w korku, bo służby drogowe w TEN AKURAT WEEKEND postanowiły wyremontować naszą główną arterię dojazdową.

W końcu przyjechaliśmy pod dom Babci i okazało się, że EF ABSOLUTNIE MUSI być przewinięty. ER pobiegł zatem z całym ekwipunkiem do domu Babci, a ja z fantazją Salvadora Dali – rozpoczęłam przygodę z przewijaniem wiercącego się jak owsik EF na za krótkiej i za wąskiej kanapie samochodu.

W końcu EF został przekazany Babci, a my spóźnieni o jakieś 15 minut na seans, rozpoczęliśmy wyścig z czasem. Jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach – postanowiliśmy wybrać SKRÓT… Jak to było? Kto idzie na skróty, ten ma dwa razy dłużą drogę? Święta racja!

Ostatecznie dotarliśmy na miejsce, 10 minut po wyznaczonej godzinie seansu.

A tam: parking pusty, żadnych kolejek do toalety, nikogo przy ladzie z popcornem.

No tak, kto chodzi do kina w sobotę, na godz. 11 przed południem?

Ha! Niespodzianka! Oprócz nas – jeszcze jedna para. Może im w czymś przeszkodziliśmy… No trudno.

Usiedliśmy tuż za tą parą z wielkim kubłem uprażonej kukurydzy i olbrzymią kolą. Jak szaleć to szaleć!
Swoją drogą, cała sala pusta, a oni i my grzecznie siedzimy na dedykowanych miejscach. Rząd za rzędem. No ale miejsca naprawdę dobre, bo na wprost ekranu. To chyba zdradza rzeczywisty cel pójścia do kina obu par… Obejrzenie filmu. Co za banał!

Ha! I jeszcze załapaliśmy się na dwa zwiastuny innych filmów – katastroficznego i o zombiasach. Zauważam, że zombiasy, obok wampirów, ostatnio modne się zrobiły.

No i fajny ten Star Trek!!! Rozpierducha na maksa w tym Londynie dwudziestego czwartego wieku. Moje wrodzone pragnienie porządku nie dawało mi spokoju i zastanawiałam się potem, kto to tam wszystko po tej akcji posprząta, hehe.
Dziwne mam konkluzje z filmu sci-fi.

Przyjechaliśmy odprężeni na wyborne spaghetti Dziadka, od progu już wołając, że zaklepujemy drugi termin wyjścia do kina w niedalekiej przyszłości.

PS. Miłe i grzeczne jest to nasze dziecko. Nie rozchorowało się na godzinę przed wyjściem rodziców do kina. My to mamy jednak szczęście.

Podobne wpisy

Tagi

Podziel się

5 komentarzy

  1. eMalutka

    No gratulujemy:) Jak my kiedyś chcieliśmy pójść do kina to eM puściła spektakularnego pawia do łóżeczka. I tyle widziałam film…. Tatuś myślał, że dziecko bez zębów pogryzie winogrona. A ciepłe mleko zatankowane na wspomniany owoc, mogło tylko wrócić drogą, którą weszło…:) Ale dziś już chodzimy i do kina i do knajpy, bo eM już duuuża i uwielbia broić u Dziadków.. Aaa, i właśnie jest na odwyku. Smoczkowi mówimy PAPAPA!!!

  2. ŻS

    Czytając tego posta śmiałam się z Was w niebogłosy 🙂 pisze to ta, która od 9 miesięcy była w kinie tylko raz! hahaha

  3. MAMKA

    To kiedy idziemy do tego kina ?? He he Kupię dużą colę – obiecuję 😉

  4. AsiaMała

    Mamago! Wojciech ma lat 6, a my z szanownym małżonkiem nadal mamy taką samą dziką radość z wyjścia do kina 🙂 Być może jesteśmy mały krok dalej, bo zaczynamy planować weekend bez niego. Na razie reaguję na ten pomysł panicznym śmiechem, ale może się ziści…. (pewnie będę tylko tęsknić, zamiast szaleć jak nastolatka).

    • mamaga

      Cała noc bez dzidziola? Bez wielokrotnego wstawania i przykrywania wierzgających nóżek? Bez nasłuchiwania miarowego oddechu? Bez porannych przytulasków? no ja nie wiem, ja nie wiem… :)))

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *