39 cali, czyli nowy członek rodziny

27 lutego 2014 autor:

39 cali, czyli nowy członek rodziny

Mamy telewizor.
ER zamontował go w weekend, pod naszą (tj. EFa i moją) nieobecność.
EF stanął przed nim z niedowierzaniem. Szybki procesorek w małej makówce obliczył, co trzeba i spowodował rozjechanie się buzi w szerokiego banana.
Ja dla odmiany wzruszyłam ramionami – no fajnie, że jest.
„Tu nie będzie rewolucji”.
Ano nie będzie, nie rzucimy nagle wszystkiego i nie zaczniemy nadrabiać znajomości wszystkich seriali telewizyjnych i reklam…
Po pierwsze trzeba sprawdzić, czy nasze przekaźniki internetu uciągną transmisję TV, bo nie chcemy kablówki od monopolisty w mieście. ER mówi: „Najwyżej kupię mocniejsze.”
Ja bym była nawet skłonna przyśpieszyć remont, gdyby się okazało, że transmitery się poddały. Już sobie wymyśliłam rolety rzymskie, zamiast tych cholernych firan. I magnolię na ścianach docelowej sypialni. I chyba nawet dałoby radę przenieść szafę do drugiego pokoju.
ER na to: „Nie ma mowy. Transmitery dadzą radę.”

Buuu.

Ustaliliśmy, że z telewizją ruszamy od kwietnia. Do tego czasu wytrzepiemy cały Onet VOD.
No dobra, fajnie się ogląda choćby Świnkę Peppę na tym dużym ekranie. Z własnej kanapy.
ER przegląda swojego smarkfona przez intel widi na telewizorze.
Wot, technijka.
EF śpi, my napiżdżamy w Angry Birds. Ćwirk! Pac! Bum! A masz, podły świniaku!
A prasowanie leży. Zdjęcia nieobrobione, leżą. Blog leży. Obiad na jutro, leży… (vide: tu nie będzie rewolucji…)
I ja mam potem do siebie pretensje, że nie mam na nic czasu.

Podobne wpisy

Podziel się

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *