Pudełko „nic”

To nie będzie wesoły wpis. Po pierwsze dlatego, że dziś mija dokładnie miesiąc od mojego powrotu do pracy, co już samo przez się jest tragedią. Po drugie – dziś mijają dwa miesiące od odejścia Basi.
Nie mam pojęcia, kiedy ten miesiąc minął. Malutka miała rację mówiąc, że w poniedziałek idziemy do pracy, a potem nagle jest piątek. Chciałabym móc powiedzieć, że po miesiącu już sobie wszystko jakoś ułożyłam i wszystko funkcjonuje jak dobrze naoliwiona maszyna, ale tak oczywiście nie jest!
Funkcjonuję w permanentnym niedoczasie i czasem nawet nie mam kiedy dosypać cukru do cukierniczki.
Wniosek? Trzeba przestać słodzić, to będzie jedna rzecz mniej do zapamiętania.
A rzeczy do zapamiętania jest mnóstwo! Niekończąca się nigdy i regularnie update’owana lista zakupów: w markecie, warzywniaku, aptece, internecie; z podziałem na rzeczy:
- niezbędne i konieczne do przeżycia,
- potrzebne, ale nie pilne,
- kompletnie niepotrzebne, ale za to bardzo ładne.
I ten frustrujący brak pomysłów na obiad. Taaak. W dodatku takich, co to się wykonują same i najlepiej w 15 minut, bo ER głodny. I dobrze, jeżeli obsłużą od razu dwa dni – jeden dzień bez myślenia „co na obiad” jest jak – oczekiwany od poniedziałku – leniwy niedzielny poranek… Oj, pamiętam, pamiętam, kiedyś nawet taki poranek miałam. Możliwe, że było to w ubiegłym roku.
Mój mózg jest zatem jak jeden wielki kołtun informacji. Czasem mam wrażenie, że aż mi czaszka dymi od tego myślenia o wszystkim naraz. A faceci mają podobno w swojej głowie takie pudełko, co to się „nic” nazywa. Często się w nim chowają i wtedy na pytanie – O czym myślisz? – odpowiadają „O niczym.”
I to podobno prawda. Dla kobiety wiecznie o czymś myślącej – niepojęta.
Kwestię pudełka potwierdzam.
Kto się z tym nie zgadza http://www.youtube.com/watch?v=cl3Igpu0x0Y niech pierwszy rzuci kamieniem. Byle nie we mnie.
hahaha a jednak sie usmialam:) wszystko prawda:) u nas podobnie, tylko stan bardziej zaawansowany. podobniez mi sie zmienil wyraz twarzy gdyz zawsze cos tak mocno analizuje i o czyms mysle, ze brwi mi sie zeszly juz na stale. najgorzej jak mnie ktos w pracy o jakas glupote zapyta…
Zazdroszczę Ci tej poukładnej już, naoliwionej maszyny. Zaczynam się solidnie denerwować tym stanem „przed”…
Oj, obawiam się, że poukładana będzie dopiero wtedy, jak EF pójdzie na studia… Dasz radę, Kochana, to się dzieje samo.